piątek, 13 września 2019

You need a doctor baby, you scared?

Byłam przedwczoraj na terapii. Na początku wszystko było w porządku, czułam się okej, spotkanie wyglądało bardzo podobnie do trzech poprzednich konsultacji. Mniej więcej w połowie przeszliśmy do omawiania już szczegółów, ustaleń na temat tego, jak dokładnie będzie wyglądała moja współpraca z terapeutą. Powiedział, że on od teraz będzie na sesjach mniej aktywny, a ja będę musiała się bardziej otworzyć. I wtedy zaczęło się dziać ze mną coś dziwnego, co nie do końca rozumiałam. Spięłam się strasznie, poczułam jakiś dziwny stres i lęk, zaczęłam się nerwowo śmiać (bardzo często reaguję śmiechem w stresowych sytuacjach). Pan R. stwierdził, że przestraszyłam się tego, że zaczyna robić się "poważnie", że boję się konieczności stworzenia z nim bliższej, terapeutycznej relacji, zmierzenia się z moimi prawdziwymi emocjami oraz tego, że teraz już nie tak łatwo będzie mi się wycofać. Faktycznie w tamtym momencie byłam przerażona i miałam ochotę jak najszybciej stamtąd uciec. Po wyjściu z terapii czułam się okropnie. Byłam totalnie przygnębiona, rozkojarzona, zaczęła boleć mnie głowa. Cały wieczór czułam się tak fatalnie. Pojawiły się ogromne wątpliwości co do całej tej terapii, myśli, że może wcale jej nie potrzebuję. Znów odezwała się we mnie ta potrzeba ucieczki. Nie rozumiem skąd to się bierze, nie miałam powodów do takiej reakcji.


A w środę jedziemy z D. w Bieszczady! Co prawda tylko do niedzieli, ale zawsze coś. Mamy już zarezerwowany śliczny, drewniany domek w Polańczyku. Mam nadzieję, że pogoda w miarę dopisze. Aktualnie zajmuję się wyszukiwaniem atrakcji w okolicy i ogólnym planowaniem naszego pobytu tam. Uwielbiam planować podróże, uspokaja mnie to. 

piątek, 6 września 2019

Hi, it's me again.

Heh, i znów ten sam schemat. Kolejny raz usunęłam wszystkie wcześniejsze posty, kolejny raz zaczynam od zera. Tak sobie myślę, że chciałabym zagościć tutaj na dłużej, ale pewnie skończy się jak zwykle, czyli pobędę chwilę, po czym znów zniknę, znów wszystko pousuwam. 
W sumie co za różnica.
Nie potrafię zrozumieć dlaczego tak się dzieje, dlaczego nie potrafię w czymś wytrwać dłużej, zarówno jeśli chodzi o pisanie bloga, jak również relacje z ludźmi, i wiele innych. Zaniedbuję kontakty z przyjaciółmi/rodziną, przestaję się odzywać, nie potrafię zebrać się, by na przykład odpisać na wiadomości czy odebrać telefon od siostry. Co ze mną jest nie tak. 
A no tak, wszystko XD

Zapisałam się ponownie na terapię, tym razem psychodynamiczną. Mam nadzieję, że nie zrezygnuję z niej tak szybko jak z poprzedniej XD Póki co trzy sesje za mną, na razie tylko konsultacyjne, także zobaczymy co będzie dalej, ale pierwsze wrażenia w porządku. 

Acres - Peninsula.